Sprzedawcy marzeń

Sprzedawcy marzeń - okładka

Gdzie można kupić "Sprzedawców Marzeń"?

Wydanie papierowe:
Twarda oprawa, format 21x21cm, 270 stron w tym 10 kolorowych ilustracji.

– na stoisku Logrusa na konwentach – na bieżąco dajemy znać, gdzie planujemy być, na naszym koncie na facebooku
– wysyłkowo pisząc do nas na  [email protected]. – więcej informacji w FAQ
– w siedzibie Śląskiego Klubu Fantastyki we wtorki między 17-20
– w księgarni Bookiestra (plac Wojciecha Kilara 1, 40-201 Katowice)
– w Centrum Zimbardo (plac Wyzwolenia 5, 40-423 Katowice)

Przewidujemy jeszcze dodatkowe lokalizacje w Katowicach i jak tylko książka będzie tam dostępna, to napiszemy o tym tu i na naszym facebooku.

E-book:

Wydanie elektroniczne dostępne jest w sklepie Wydawnictwa Almaz

Kiedyś, dawno temu, Śląsk w sposób nieodparty kojarzył mi się z kopalniami i hutami. Byłem wtedy mały, kopalnie z kolei były bardzo duże i wszędzie było ich tu pełno – więc z perspektywy czasu nawet się temu nie dziwię. Minęły jednak lata i zmieniłem się zarówno ja, jak i Śląsk. Większość kopalń zniknęła, wygasły wielkie piece hut, pojawiły się miejsca turystyczne, wydobyto piękno zabytków i ceglanych kamienic. Dziś, gdyby mnie ktoś zapytał, powiedziałbym, że Śląsk kojarzy mi się właśnie z czerwoną cegłą, starymi wieżami ciśnień i cichymi, nieczynnymi już szybami.

I oczywiście z Grzegorzem Chudym, który potrafi zakląć te wszystkie miejsca – i wiele innych – magią swoich dzieł, umiejętnie łącząc rzeczywiste krajobrazy z fantastyką.

Ponieważ ŚKF ma Śląsk i fantastykę nawet w nazwie, więc naturalnie było kwestią czasu, żeby dzieła Grzegorza Chudego zaczęły przeciekać i do nas – i moment ten oczywiście nastąpił, a jego efektem jest antologia Sekcji Literackiej „Logrus” Śląskiego Klubu Fantastyki, którą trzymasz w ręku. Znajdziesz w niej teksty inspirowane twórczością Grzegorza Chudego właśnie lub – w jednym przypadku – dzielące z nią bohatera.

Przed Tobą, czytelniku, cała masa historii: o kraksie statku kosmicznego na katowickim Rondzie, o przywracaniu dusz zmarłych, o spotkaniu pozbawionego weny pisarza (coś, co jest dla mnie znajome częściej, niż bym chciał) z doskonałą redaktorką. Przeczytasz, jak złowrogie mogą w Gliwicach stać się dźwięki „Dla Elizy”, jak działa społeczeństwo ponadnaturalnych istot na Śląsku, poznasz tajemnicę morderstwa w rybackiej wiosce oraz dowiesz się, dokąd prowadzi nieoczekiwane spotkanie z chłopakiem o włosach jak puch dmuchawca na Nikiszowcu i jak magiczna potrafi być kałuża. Ba, masz nawet szansę poznać, jakie naprawdę problemy przeżywa bebok.

Przyznaję, że trochę Ci zazdroszczę, że to wszystko jeszcze przed Tobą.

Michał Cholewa

Autorzy

Agnieszka Żak: Kałuża

Coś poruszyło się w wąskiej alejce między murami. Tadeusz złapał wiszące na szyi krzyżyki i wyciągnął przed siebie niczym pozbawiony pewności siebie egzorcysta. Z cienia wychynął stwór wielkości sporego, spasionego kota. Poruszał się na pajęczych nogach i nie miał głowy, a jedynie okrągły korpus z wieloma oczami. Zerkały we wszystkie strony, aż w końcu skupiły się na przybyszu. Obejrzały go uważnie, po czym istota ruszyła gwałtownie do przodu.

Krystyna Chodorowska: Haczyk

Przyspieszywszy kroku, Sean i Bridie minęli resztki zabudowań starej solarni. W porcie zawsze leżało trochę schnących sieci i puste klatki na kraby i ostrygi, ułożone w stosy. Domyśliłam się, co próbują zrobić: podebrać jedną – może więcej, jeśli się uda – umknąć z nią nad morze i spróbować samemu czegoś nałapać. Ciągnęli słomki o to, jak podzielą zadania, a w końcu i tak stanęło na tym, że Bridie będzie odwracać uwagę, bo dziewczynki zawsze mniej się podejrzewa.

Katarzyna Rupiewicz: Heksa

Wyciągnęła z głębi szuflady ręcznie haftowaną ściereczkę. Do rozejrzenia się po Katowicach potrzebne były dwie rzeczy. Po pierwsze – oczy, które dawniej należały do przesiadujących w oknach bab z rękami wspartymi na poduszkach. W dzisiejszych czasach było ich jednak znacznie mniej. Jedne pracowały, inne wolały mały ekranik komórki, nie wspominając o tych, które śpieszyły z zajęć hiszpańskiego na jogę. Zamiast nich Heksa przywołała więc koty.

Joanna Nałęcz: Maya

Przez całe życie czekałem, patrząc w oczy różnym kobietom, które stawiało na mojej drodze życie. Szukałem w nich czegoś, czego nie umiałem nazwać, ale wiedziałem, że to kiedyś znajdę, że kiedyś spojrzę w oczy, w których zobaczę odbicie świata ciekawsze, pełniejsze, głębsze niż moje. Tak, mówiłem, o takiej kobiecie marzyłem, takiej, która pokaże mi na świecie cuda przeze mnie niezauważone i nauczy kochać się z życiem na sposoby, jakich sam nigdy bym nie wymyślił.

Małgorzata Pudlik: Nocny koncert i Inksi

Ignacy podreptał do drzwi, a im bliżej był wyjścia, tym bardziej
bladł i przezroczyściał, aż w końcu całkiem znikł. Jędrzej z
westchnieniem odłożył trąbkę do futerału i pomaszerował na poziom
przyziemia, po drodze zabierając klucz z portierni. Już na kilka kroków
od magazynu instrumentów widać (a raczej słychać) było, że coś jest
bardzo nie tak. Kakofonia dźwięków przebijała się przez stalowe drzwi, a
brzmiało to tak, jakby pomieszczenie opanowała grupa bardzo
entuzjastycznie nastawionych fanów orkiestr dętych, którym mimo braku
umiejętności wydawało się, że są właśnie taką orkiestrą, i to z mocną
grupą perkusyjną w tle.

Anna Hrycyszyn: Gliwice dają czadu

Na efekty nie musiałyśmy długo czekać. Pierwszy artykuł pojawił się od razu w najbliższą środę. Zajmował niewiele miejsca, referował niepokoje mieszkańców i można było się z niego dowiedzieć, że zarówno miasto, jak i Politechnika nie odniosły się do zadawanych im przez dziennikarza pytań.

Anna Kańtoch: Drzwi zwane zimą

Kiedy nad Nikiszowcem pada śnieg, w tkance rzeczywistości otwierają się szczeliny prowadzące do miejsc, z których żaden człowiek nigdy nie wrócił. Wystarczy w zadymce stąpnąć nieostrożnie na wyrwę w chodniku, otworzyć niewłaściwe drzwi. Ludzkie dusze są grube i ciężkie, gdy już raz znajdą się po drugiej stronie, zatrzyma je siła bezwładności, równie bezwzględna w każdym ze światów. Kocie dusze za to są mięciutkie, lekkie i giętkie, dlatego koty potrafią prześlizgiwać się tam i z powrotem.

Alicja Tempłowicz: Karatakta

Jak o tym pomyśleć, w powtarzalności jest coś z gruntu przerażającego. Odsłania nas. Obnaża. Wskazuje bezlitosnym długim paluchem miejsca, w które łatwo uderzyć, żeby zranić. Ale też uświadamia, jak iluzoryczną drogę przebywamy w ciągu życia, wcale nie podążając przed siebie, a raczej po spiralnej ścieżce, w większości wypadków dość ciasno skręconej. Przypominamy w tym umarłych.

Marta Magdalena Lasik: Na wyciągnięcie dłoni

– Buba, nie jestem twoją owcą.
Ruszył gwałtownie przed siebie, ona podbiegła, znów znalazła się przed nim, tak samo napięta i czujna jak wcześniej. Zdecydowanie tego dnia był dla niej owcą, kozą czy innym podobnym stworzeniem albo zgęstkiem mgły, co się jeszcze nigdy nie zdarzyło i nagle Christiana przestało to irytować. Zamiast tego poczuł, jak we wszystkie kończyny wlewa mu się jakiś ciężar, jakby niepewność i strach nabrały fizycznej formy, wymieszały się z krwią i spłynęły do kostek i nadgarstków.
– Okay. Dobrze – powiedział to o wiele za głośno. – Jestem owcą. Gdzie chcesz mnie zagonić?

Piotr W. Cholewa: Misiek

– Ty, słuchaj, to przecież bez sensu. Trzeba mu wytłumaczyć, że nie ma żadnych beboków – powiedział w zamyśleniu ojciec.
– E tam, lepiej żeby się bał Beboka niż na przykład kominiarza! Kominiarza może zawsze spotkać na ulicy i zrobi się głupia sytuacja. Zresztą Beboka też się boi dosyć średnio. Dziś rano zażyczył sobie, żeby Bebok mu kupił książeczkę…

Patroni

Biały Kruk